W ostatnim strumieniu Ancha Baranova pisze, że podczas szczepienia jest szansa na dostanie się szczepionki do naczynia krwionośnego i wtedy (bardzo rzadko, ale może) tak się stanie ta sama zakrzepicaktóry przestraszył wszystkich.
Ancha pisze, że nieodpowiedzialne pielęgniarki mogą złamać zasady szczepień i nie pociągać za tłok strzykawki w najbardziej krytycznym momencie. Przez co szczepionka trafi do krwi i… pojawi się zakrzepica. Jak, zgodnie z instrukcją, trzeba ciągnąć.
To nie tak. W rzeczywistości nie ma potrzeby ciągnięcia. Dlatego szczepionka jest wstrzykiwana w mięsień barku zamiast do wstrzyknięcia w pośladek. Dosłownie mówią, że ryzyko dostania się do naczynia krwionośnego w ramieniu jest minimalne. Dlatego nie musisz niczego ciągnąć.
Masz pojęcie, jak to jest wyciągane? Zajmuje to od 5 do 10 sekund. A zwykłe wstrzyknięcie odbywa się przez 2 sekundy. Wyobraź sobie, że żyły są wyciągane z każdego (nawet histerycznego) pacjenta na 10 sekund. Tutaj ludzie zamykają oczy na 2 sekundy, a potem oburzają się, a ty proponujesz ciągnięcie...
Krótko mówiąc, zgodnie ze wszystkimi zasadami, nie ma potrzeby ciągnięcia. Istnieją oficjalne zalecenia dotyczące tego wyniku.
Mój ulubiony link na dziś to Brytyjska oficjalna rekomendacja w sprawie szczepień antytoksycznych dla pracowników służby zdrowia. Oznacza to, że celują w pracowników medycznych, a konkretnie leki przeciwdrgawkowe, a nie jakieś lewicowe szczepionki.
A szczególnie podoba mi się to, że te angielskie wytyczne zostały zrewidowane dosłownie 6 lipca 2021 r. Bardzo gorący! Jak świeżo upieczone bułeczki. Nie znajdziesz winy. Nowy!
Wtedy Ancha powiedziała coś innego o tym, że jeśli po szczepieniu plaster na miejscu wstrzyknięcia nasiąknięte krwią, to jest podejrzane, musisz potem podążać za sobą i biegać do lekarza z dowolnym podejrzenia. Grupa krwi jest rzadka, ale nadal.
To też bzdura, bo prawie każdy ma krew na plastrze. W tej cudownej, świeżo upieczonej brytyjskiej instrukcji piszą, że jeśli zobaczą krew, to przykryj plastrem. Rozumiem? Plaster jest bez krwi i nie przebiega w sposób polubowny. Tak więc, odrywając plaster z miejsca wstrzyknięcia, masz gwarancję, że zobaczysz na nim krew.
To jedyny sposób na wyhodowanie paranoików, którzy będą patrzeć na plastry i słuchać siebie.
Cóż, a jeśli jeszcze raz pobiegniesz do lekarza, to po prostu wirus jest w szpitalu i go podniesiesz.
Krótko mówiąc, Ancha jest w jej repertuarze. Widziałeś to już?