W ZSRR nauczyliśmy się oszczędzać pieniądze na deszczowy dzień, powstrzymywać śmiech, żeby jutro nie płakać, a także czuć się winnym, że teraz jesteśmy wolni, pogodni i szczęśliwi. „Przestań kłamać - musisz wyjść!”, „A co, jeśli jutro coś się stanie!”, „Niewygodne przed sąsiadami!”, „I co powiedzą ludzie!” - wszystko to pochodzi z naszej radzieckiej przeszłości! Trudno jest wyjąć szufelkę z głowy, bardzo trudno!
Kiedy wracam do domu ze sklepu, wszyscy są podekscytowani przymierzaniem nowych ciuchów i piciem herbaty z zakupionymi tylko pysznymi słodyczami że dzieci już wyrywają mi torby z zakupami, rozpakowują cukierki i zakładają ubrania, które ja przy okazji kupiłam siebie. I nie robią nic złego, ale ja się denerwuję! Dlaczego? Ponieważ urodziłem się w ZSRR, a wtedy nowe rzeczy, takie jak drogie słodycze, były rzadkością i należało się nimi opiekować i pielęgnować!
Czy pamiętasz, co zostało zjedzone jako pierwsze z prezentu noworocznego? Najbardziej bez smaku, a na koniec przyszła już kolej na czekoladki. W naszych kredensach były słoiki z groszkiem, kukurydzą, majonezem „w oczekiwaniu” na urodziny lub nowy rok.
Przed oczami wciąż mam płyty winylowe i kasety magnetofonu szpulowego, stos książek na półkach, siatki zakupowe i inne radzieckie atrybuty. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem nieszczęśliwy z powodu swojej przeszłości. Tak, w dzieciństwie tak nie było, żyliśmy według zasad, szliśmy w kolejce, staraliśmy się być dobrzy, żeby nie mówili o nas źle, we wszystkim staraliśmy się odnieść sukces. Ale życie w ZSRR było napięte. Praktycznie nie odpoczywaliśmy, bo ciągle potrzebowaliśmy czegoś pożytecznego do spędzenia wolnego czasu. Więc nie dorastaliśmy szczęśliwi!
Rodzicom wydawało się, że bycie szczęśliwym jest w jakiś sposób nieprzyzwoite. A miłość nie była szczególnie mile widziana. Była bezwzględność, dokładność i wszystkie moje prawdziwe uczucia musiały zostać zablokowane. Szczęście publiczne było ważniejsze niż szczęście osobiste. Ludzie pracowali na rzecz Związku. I w życiu nie było sensu, znaczenie było tylko w wydajności pracy! A to życie, w oczekiwaniu na „świetlaną przyszłość”, po prostu nie pozwalało cieszyć się życiem tu i teraz. A my, dzieci, byliśmy zaszczepieni. I naprawdę to zaszczepili! Teraz my, już dorośli z sowieckim dzieciństwem, mamy jakąś odporność na szczęście. Nadal żyjemy w jakimś napięciu, chociaż ZSRR nie ma już 30 lat!
Jest nam tak trudno przezwyciężyć te wszystkie sowieckie stereotypy, że nie jesteśmy w stanie rozstać się z naszymi kompleksami i lękami. I nadal mam wyrzuty sumienia, że się z czegoś cieszę, kupuję coś drogiego, nie odkładam tego na deszczowy dzień.
Nawet psychologowie mówią: „Najpierw pokochaj siebie!” Ale jak to zrobić, jeśli nie uczono nas tego w dzieciństwie? Słuchaliśmy naszych rodziców, czytaliśmy radzieckie książki, wierzyliśmy w „świetlaną przyszłość”. Jak teraz możemy nauczyć nasze dzieci kochać siebie? Jak możemy tego nauczyć?
I postanowiłem walczyć ze sobą. Jeśli lubię czekoladki, to kupię je, a nie karmelki, które są tańsze. Nie chcę nic robić w wolny dzień - nawet nie kiwnę palcem. Zaczęliśmy jeść z pięknego i drogiego zestawu naczyń, zamiast przechowywać go na specjalną okazję! Jeśli czytasz - to tylko dla przyjemności, jeśli kochasz swoje dzieci - to bez żadnych warunków i wyrzutów!
Musimy nauczyć się odczuwać szczęście! Wszyscy są już zmęczeni pozostałościami radzieckiej przeszłości, teraz czas poszukać powodów nawet do najmniejszej radości, czas nauczyć się żyć szczęśliwie!
Oryginalny artykuł znajduje się tutaj: https://kabluk.me/zhizn/sovetskoe-detstvo-pochemu-nas-ne-nauchili-byt-schastlivymi.html