Ukarana za znęcanie się: kobieta z Kijowa wygrała sprawę sądową przeciwko oprawcy swojej córki

click fraud protection

Matka chroniła córkę przed zastraszaniem. Kiedy zobaczyła, że ​​szkoła jest bezsilna wobec łobuza, złożyła pozew. I wydał werdykt: zostać uznanym za winnego. Ta historia pomoże chronić Twoje dziecko przed zastraszaniem.

Do Dzień Dziecka stronie internetowej kolobok.ua i projekt szkoleniowy IKiD zorganizowany konkurencja. Aby wziąć w nim udział, konieczne było przesłanie nam rysunku lub opowiadania, opowiadania na temat bezpieczeństwa dzieci. A dziś nasze jury jednogłośnie przyznało zwycięstwo kijowskiej kobiecie Elena Szacewa. Wraz z córką ukarała licealistkę za znęcanie się. Elena wygrała przeciwko niemu kort, pomimo kijów w kołach, które były wkładane na wszystkich etapach. To opowieść o sile ducha i matczynej miłości, o potrzebie ochrony dziecka nawet wtedy, gdy wszyscy mówią: „Chodź, nie odniesiesz sukcesu”.

Gratulujemy Elenie zwycięstwa, dziękuję za przykład prawdziwej rodzicielskiej miłości i troski bezpieczeństwo Twojego dziecka i wręczamy nagrodę - indywidualną konsultację online na temat dzieci bezpieczeństwo od Elena Lizwińska, kierownik projektu IKiD.

instagram viewer

Historia wielkiego zwycięstwa nad zastraszaniem

Elena Shatseva ma 12-letnie bliźniaki. Jeden z nich od początku roku szkolnego jest nieustannie obrażany przez uczennicę 9 klasy. Widząc, że szkoła w żaden sposób nie rozwiązała tego problemu, Elena postanowiła wziąć sytuację w swoje ręce i poszła do sądu. Pod koniec kwietnia wygrała sprawę: sprawca został uznany za winnego i otrzymał maksymalną grzywnę w wysokości 3400 hrywien za znęcanie się. Elena szczegółowo opowiedziała o tym, przez co musiała przejść chroń swoje dziecko i uzyskać sprawiedliwość. Oto jej historia.

Elena Shatseva broniła swojej córki przed zastraszaniem / istockphoto.com

Jak to się wszystko zaczeło

Moje dziewczyny poszły do ​​szkoły na odległość. A w 2020 roku, uznając, że socjalizacja jest nadal potrzebna, przeszli na zwykłą.

Dosłownie od razu córki zaczęły mówić, że szkoła jest dobra, ale jest dziewiąta klasa, która obraża dzieci. Jedna z bliźniaczek nie powiedziała, że ​​to o niej, bo nie chciała mnie zdenerwować. Niedawno przeszłam operację onkologiczną. Te historie nie przeszkadzały mi zbytnio, bo dziewczyny mają czerwone pasy w aikido i byłam pewna, że ​​potrafią się bronić.

Ale, jak się okazało, moja córka nie mogła się oprzeć wprost chamstwu, zniewagom i upokorzeniu. Z czasem jednak przyznała, co się dzieje. Natychmiast zadzwoniłam do wychowawcy, żeby wyjaśnić, co się dzieje i jak mogę wpłynąć na sytuację. Nauczyciel powiedział, że chłopiec od 2017 roku trzyma całą szkołę w napięciu i strachu. Zachęca do walki i usuwa to wszystko na wideo, zakłóca lekcje, obraża inne dzieci. I z reguły z niższych klas. Ale przez cały ten czas nikt nie może znaleźć dla niego sprawiedliwości.

Tyran terroryzował nie tylko uczniów szkół podstawowych, ale także nauczycieli / istockphoto.com

Znęcanie się w najlepszym wydaniu

Następnego dnia, gdy zastanawiałem się, co zrobić dobrze, zdarzyła się sytuacja, która skłoniła mnie do działania bardziej zdecydowanie. Moja córka chodziła z koleżanką po szkole, a ten chłopak w towarzystwie dwójki kolejnych dzieci zatrzymał ich, popchnął, wytrącił telefon z rąk kolegi, zaczął się śmiać i obrażać.

Moja córka widząc, że obrażają koleżankę, podeszła do wychowawcy. Zebrała wszystkich uczestników incydentu, zaprosiła dyrektora, metodyka. Mimo obecności nauczycieli ten chłopak krzyczał i przerywał wszystkim. W rezultacie został nawet poproszony o opuszczenie klasy.

Moja córka nagrała to wszystko na dyktafon w telefonie. Kiedy słuchałem tej taśmy, najpierw byłem zdumiony, że 14-letnie dziecko może tak się zachowywać wobec nauczycieli. Po drugie zdałem sobie sprawę, że kadra nauczycielska nie może z nim nic zrobić i trzeba o wszystkim decydować sama.

Bezsilna rada szkolna

Dzień po tej historii przyszedłem do szkoły i napisałem do dyrektora oświadczenie, że moje dziecko było zastraszane od września. Potem wychowawca zadzwonił do mnie i powiedział, że jedzie rada prewencyjna, do której zapraszani są rodzice zastraszających chłopców, ja i rodzice koleżanki mojej córki, której telefon wyrwali mu z rąk. Do rady tej zaproszono także służby ds. nieletnich, rodziny i młodzieży, przedstawicieli policji ds. nieletnich.

Licealista nie pojawił się z rodzicami. Przyszło dwóch innych chłopców z rodzicami. Zeznali, że to on ich podburzył, obiecał, że już tego nie zrobią. Mama koleżanki mojej córki powiedziała, że ​​to wszystko jej wystarczy i że nic więcej nie zrobi. Postanowiłam pójść dalej, bo zrozumiałam, że skoro ten chłopak terroryzuje szkołę od 2017 roku, to nauczyciele nic nie mogą zrobić. W rezultacie czując bezkarność i pobłażliwość, zachowuje się po prostu okropnie.

Znęcanie się w jakiejkolwiek formie powinno być karane / istockphoto.com

Zgłoszenie się na policję

Dlatego napisałem oświadczenie na policję. Tam śledczy próbował mnie przekonać, że warto było zrezygnować z tego przedsięwzięcia. Radził rozwiązać sprawę na siłę: znaleźć silnego mężczyznę, który da temu dziecku dobrą lekcję. Śledczy zaczął mówić, że nic nie zostanie osiągnięte. Ponieważ algorytm działań w takich przypadkach jest naruszony. Na przykład szkoła miała nagrać pierwszy apel mojego dziecka. Natychmiast stwórz komisję, która w ciągu 24 godzin miała uporządkować to, co się dzieje: przesłuchania świadków, nauczycieli, dzieci. A wszystko to ma zostać przekazane policji w ciągu 24 godzin. „Ponieważ tego nie zrobiono, nie będziesz w stanie niczego udowodnić” – przekonywał śledczy. Ale powiedziałem mu, że i tak spróbują. Na co powiedział mi, że trzeba szczegółowo opisać każdy przypadek znęcania się: datę, godzinę, miejsce, w którym wszystko się wydarzyło.

Było to trudne, bo od września minęło sporo czasu. Ale nadal usiedliśmy z moją córką z kalendarzem i staraliśmy się zapamiętać wszystkie główne punkty.

Kilkakrotnie składałem oświadczenie śledczemu. I za każdym razem mówił, że trzeba coś zmienić. Teraz rozumiem, że ciągnął gumę. Nie musiałem aplikować jako prawnik ani jako prawnik. W rezultacie złożyłem wniosek 11 lutego, a do sądu zostałem wezwany dopiero 29 marca.

Pierwsze trzy rozprawy sądowe

Tylko ja z córką i dyrektorem przyszliśmy na to jako świadek. Oskarżeni - tata i syn - nie stawili się. Nie tłumaczyli, nie ostrzegali, po prostu nie przyszli.

Reżyser był zdeterminowany. Miał w rękach dokumenty z rady prewencji i innych służb społecznych. Był przekonany, że wszystko będzie dobrze.

Drugie spotkanie zaplanowano za 2 tygodnie. Oskarżeni nie pojawili się ponownie, a dyrektor zachorował.

Po kolejnych 2 tygodniach zaplanowano trzecie spotkanie, a teraz przybyli na nie oskarżeni. Był też reżyser.

Ojciec i syn zachowywali się bardzo wyzywająco. Chłopak zaśmiał się w moich oczach, uśmiechnął się. Tata też zachowywał się bezczelnie. Przerwany przez sędziego, dyrektora, który wystąpił w charakterze świadka. Kiedy chciał przeczytać opis, syn powiedział na przykład: „To nie ma znaczenia”. Z jakiegoś powodu sędzia milczał.

Potem, gdy sędzia zaczął czytać moje zeznanie, które zawierało daty wydarzeń, ojciec zwrócił się do dyrektora: „Czy macie informacje o każdej randce?”. Dyrektor był zdezorientowany. Nie miał, bo napisałem to oświadczenie ze śledczym. Trzymał oświadczenie, które napisałem w szkole.

Wtedy ojciec powiedział, że ma wezwać świadków i tych, którzy byli na radzie prewencyjnej. W rezultacie do sądu wezwano psychologa, dyrektora, wychowawcę klasy i wychowawcę tego chłopca.

Zaufaj i wspieraj swoje dzieci / istockphoto.com

Biznes przybiera zły obrót

Rozprawa została przełożona na następny dzień. I poszliśmy do niego nie tak pewni siebie. Moja córka rozpłakała się poprzedniego wieczoru. Powiedziała, że ​​nigdzie nie pójdzie, że wszystko jest bezużyteczne i tylko się pogorszyliśmy. Ale i tak udało mi się ją przekonać, że konieczne jest doprowadzenie sprawy do końca.

Spotkaliśmy się z nauczycielami przed salą sądową. Na nasz widok nagle zamilkli i nie odzywali się do nas.

Pierwszy świadek, dyrektor szkoły, potwierdził, że chłopiec naprawdę skrzywdził zarówno moją córkę, jak i inne dzieci.

Następnie wezwano wychowawcę klasy, która również potwierdziła fakt znęcania się. Ale zauważyłam, że świadkowie ze szkoły starają się ukryć fakt, że wiedzą, że moje dziecko zostało obrażone więcej niż raz. Później zorientowałem się, że robią to, bo ukrywanie znęcania się jest artykułem i karą na szkołę. Dlatego nauczyciele powiedzieli, że dowiedzieli się o fakcie znęcania się z moich słów i prosiłem, abym się nie wtrącał. Po prostu przekręcili moje słowa. Kiedy w szkole zapytano mnie „dlaczego wcześniej nie aplikowałaś?”, odpowiedziałam, że moja córka nie chce mnie denerwować i chce wszystko rozwiązać sama. Przekręcili te słowa i powiedzieli, że sam prosiłem, abym się nie wtrącał. Na przykład pozwól dziecku samemu to rozgryźć. To nie prawda. Ponieważ jako rozsądny dorosły może powiedzieć, że niech szóstoklasistka sama zajmie się dziewiątką.

Ale przede wszystkim uderzyła mnie szkolna psycholog. Zaczęła mówić, że chłopiec nie był zły. Mówią, tak, są chwile, ale zdarzają się wszystkim nastolatkom. Jakby po rozmowach z nią ten chłopak przez 2-3 miesiące zachowuje się doskonale.

Byłem tak zaskoczony takim świadectwem, że byłem zagubiony i nic nie powiedziałem.

Po jej „przemówieniu” tata powiedział: „No, po co tu siedzimy. Słyszałeś, moje dziecko jest normalne, nikomu nie przeszkadza ”.

Długo oczekiwane zwycięstwo

Przydzielono nam kolejne spotkanie, na które tata chciał wezwać kolejnych chłopców wspólników. A także wychowawca klasy swojego dziecka.

Kiedy napisałem do koleżanki, jak się sprawy mają, powiedziała, że ​​potrzebuję prawnika. Ale nie mam materialnej możliwości, by zapłacić za jego usługi. Ponieważ jestem osobą niepełnosprawną trzeciej grupy i mam małoletnie dzieci, mam prawo do bezpłatnego adwokata. Ale nie mogłem go znaleźć. Na telefonach, które były w Internecie, nie odbierali, potem przekierowywali ich na inne telefony. A te transfery nie działały przez 2 dni.

Generalnie postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i walczyć do końca. Przed spotkaniem przygotowałem się gruntownie: stawiam świadkom pytania. I z tą kartką papieru i zimną głową poszłam do sądu.

Świadkowie nie przybyli. Ale na spotkanie przyszedł wychowawca klasy chłopca. Chłopak uśmiechnął się do niej i zdałem sobie sprawę, że będzie po jego stronie. Nauczycielka zaczęła od powiedzenia, że ​​widziała mnie po raz drugi w życiu. Że chłopak jest, owszem, trochę szalony, ale nie jest zły i że ogólnie jest jej prawą ręką w klasie.

Na tej fali tata postanowił zadać pytanie: „Czy moje dziecko naprawdę jest tak złe, jak mówi wnioskodawca? Czy obraża inne dzieci?”

Na co nauczycielka bardzo łagodnie odpowiedziała, że ​​chłopiec nadal przeszkadza w lekcjach i obraża inne dzieci.

Na co tata powiedział: „Podczas tego incydentu były też inne dzieci”.

Ale wychowawca powiedział, że dzieci-świadkowie zeznali, że twój syn był podżegaczem.

Ojciec chłopca, widząc, że jego pytania tylko pogarszają sprawę, postanowił się zamknąć. A potem zacząłem zadawać pytania.

Zapytałem: z jakiego powodu chłopiec jest zarejestrowany w szkole. I wtedy sędzia przerwał mi: „Pozwól, że przeformułuję pytanie – czy chłopiec jest zarejestrowany w szkole?” W tej chwili jestem wreszcie przekonany, że nawet nie czytał sprawy.

Zadaję pytanie: „Czy obraża nie tylko moje dziecko, ale i inne dzieci?”

Nauczyciel odpowiada: „Obraża też inne dzieci, ale to są potyczki słowne. Nie było przemocy fizycznej ”.

Pamiętam, że wcześniej powiedziała, że ​​minął i popychał dziewczynę i zadał kontrpytanie: „Czy uważasz, że popychanie jest przemocą fizyczną czy werbalną?”

Nauczyciel nie miał innego wyjścia, jak tylko przyznać, że wciąż była to przemoc fizyczna.

Ojciec oznajmił wówczas, że chce zapoznać się z materiałami sprawy. Na co sędzia odpowiedział: „Dobra, napisz podanie, a oni Ci przyślą”. Zapytałem sędziego: „Czy sąd zapoznał się z materiałami?” Na co sędzia odpowiedział: „Że teraz wszyscy jesteśmy razem i poznajemy się”. I zaczął czytać sprawę.

Kiedy zaczął czytać – moje oświadczenie, dokumenty z rady prewencyjnej, informacje z opieki społecznej, tata tylko chwycił się za głowę i spojrzał na podłogę. Mówiło się, że chłopak pluje na nauczycieli, przeklina, nogami otwiera drzwi do klasy, prowokuje bójki i nagrywa je na wideo, zakłóca lekcje, jest niegrzeczny wobec nauczycieli, bije młodszych. Raz zamknął całą klasę, podparł drzwi, a dzieci nie mogły wyjść na przerwę i wiele więcej.

Sądząc po intonacji, sędzia był zszokowany i znów byłem przekonany, że wcześniej nie czytał sprawy. Gdybym to przeczytał, nie byłoby tylu spotkań.

Ale nawet po tym wszystkim, co usłyszał, tata nadal bronił syna górą i mówił, że wszystko to zostało sprowokowane przeciwko niemu. Że to jest znęcanie się nad synem i przeciw niemu.

Następnego dnia ponownie poszliśmy do sądu, aby wysłuchać wyroku. Tata i chłopiec czekali 20 minut. Kiedy przybyli, ojciec dziecka ponownie próbował chronić swoje dziecko. Zaczął zadawać mi pytania, na przykład, dlaczego przenieśliśmy się do tej szkoły. Ale sędzia przerwał mu i powiedział, że te pytania nie są merytoryczne. I odczytał werdykt: zostać uznanym za winnego. Naszemu sprawcy została nałożona maksymalna grzywna w wysokości 3400 UAH (minimalna – 850 UAH). Ojciec, usłyszawszy wyrok, wybiegł z sali sądowej.

Po 5 sesjach sędzia wydał swój werdykt / istockphoto.com

Cieszę się, że się nie poddałem i że wciąż udało nam się pokonać bullying. W przeciwnym razie córka żyłaby z instalacją, że zło może być bezkarne, że można ją obrazić, a jej sprawcy nic się nie stanie. Teraz była przekonana, że ​​tak nie jest. W szkole ten chłopiec zachowuje się teraz ciszej niż woda pod trawą. Nawet nie przychodzi do mojej córki.

W momencie publikacji artykułu rodzice licealisty postanowili zabrać syna z naszej szkoły.

Będziesz także zainteresowany przeczytaniem:

Zamiast dwójki: studenci chcą być ukarani grzywną za obrazę studentów

Przestań nękać: rodzaje nękania w klasie i jak się temu przeciwstawić

Instagram story viewer