Ludzie zużywają miliony ton plastiku. Następnie ten plastik marnuje się i jest stopniowo niszczony na wszelkiego rodzaju wysypiskach, w morzu lub tuż pod naszymi stopami.
Tratujemy go, słońce go przypala, mikroby gryzą, a resztki plastiku stopniowo zamieniają się w mikroplastik.
Czasami taki plastikowy proszek nie powstaje w naturze, ale nawet na etapie produkcji przemysłowej. Przemysłom wygodnie jest używać plastiku w postaci proszku. Jak z mąki ugniatają ciasto z takiego proszku i coś pieczą.
Formalnie częściowo zjedzone cząstki o rozmiarze mniejszym niż 5 milimetrów nazywane są mikroplastikami. W rzeczywistości nadal będzie w nim sporo całkowicie mikroskopijnego proszku. Jest tak mały, że może przedostać się do naszego krwiobiegu, przedostać się przez organizm i gdzieś osadzić.
Nasz organizm tego nie lubi i może wywołać stan zapalny w miejscach, w których utknęły cząsteczki mikroplastiku. Nieprzyjemna rzecz.
A teraz, po odkryciu mikroplastiku w kupie, naukowcy postanowili pójść dalej i poszukiwać mikrodrobin plastiku w łożysku.
Cóż, to znaczy umówiliśmy się ze zdrowymi kobietami, że po porodzie wezmą od nich kawałek łożyska.
Całość odbywała się pod ścisłym nadzorem antyplastycznym. Oznacza to, że poród nie był związany z plastikiem; personel medyczny miał tylko bawełniane rękawiczki, bawełnianą bieliznę, szkło i metal dookoła.
Kawałki łożyska rozpuszczono chemikaliami i naświetlono sprytną spektroskopią Ramana. To wtedy światło na coś świeci, a kompozycja tego czegoś zmienia przepuszczane światło tak, że można je bardzo dobrze zauważyć. Cóż, jak te kamienie szlachetne, które same w sobie mają ten sam kolor, ale już inaczej świecą w świetle.
I tak oświetlili powstałą zawiesinę za pomocą takiej spektroskopii i znaleźli tam mikroplastyczne cząsteczki. Co ciekawe, oprócz plastiku, w życiu otaczało nas jeszcze wiele ziaren różnych pigmentów.
Diabeł wie tylko, jak ten mikroplastik dostał się do łożyska. Może matka go wdychała, a może zjadła, ale te cząsteczki wielkości 5-10 mikrometrów unosiły się we krwi i osiadały w łożysku.
Jest to dokładnie rozmiar ludzkiej krwinki czerwonej. Oznacza to, że mikroplastik można przenieść w dowolne miejsce, do którego dociera krew. A może nawet dalej, ponieważ nasze komórki odpornościowe są w stanie przenosić te cząsteczki z miejsca na miejsce.
Krótko mówiąc, możesz spodziewać się, że prędzej czy później takie szczątki wywołają odpowiedź immunologiczną i wywołają jakiś stan zapalny. Co nie będzie obojętne dla dziecka. A sam plastik ma zły wpływ. dla rozwoju dziecka, onkologii w przyszłości i tak dalej.
Wcześniej mikroplastiki znajdowano w pingwinach, ale teraz będą rozpieszczać nasze dzieci. Został zdemolowany.