Przede wszystkim azytromycyna jest klasyfikowana jako antybiotyk, który dobrze tłumi tak zwane atypowe patogeny - wszelkiego rodzaju chlamydie, mykoplazmę i legionellę.
Nietypowe (nietypowe) zapalenie płuc jest trudniejsze do wykrycia i trudniejsze w leczeniu. Czynniki wywołujące te zapalenia płuc są w stanie ukryć się w komórkach.
W pewnym momencie zauważyli, że azytromycyna przyniosła większe korzyści w przypadku ciężkiego zapalenia płuc niż oczekiwano. Zaczęli myśleć i zgadywać, aż zorientowali się, że azytromycyna i podobne leki z jej grupy makrolidów mają tak zwane działanie immunomodulujące.
Badania naukowe wykazały, że pod wpływem makrolidów w naszych płucach jest mniej interleukin, które wzmacniają komórki odpornościowe.
Wydawałoby się, że to źle, bo im mniej komórek odpornościowych, tym gorzej działa układ odpornościowy. Ale już ustaliliśmy, że zapalenie płuc to impregnacja płuc ropą. Cóż, ropa to dokładnie te same komórki odpornościowe, które wgryzają się w infekcję i zalały wszystko dookoła żrącym płynem.
Jeśli mówimy o drzazgach na palcu, to ropa wypchnie drzazgę, a my możemy jej nawet nie zauważyć. Ale płuca się pogarszają. Oddychamy płucami, a jeśli odporność jest zbyt duża w stanie wojny z infekcją, to dosłownie dusimy się tą ropą. U osób starszych z różnego rodzaju przewlekłymi owrzodzeniami nawet niewielkiemu ciemnieniu w płucach może towarzyszyć duszność i prowadzić do zatrucia krwi.
A teraz okazało się, że azytromycyna razem z innymi antybiotykami z grupy makrolidów nie tylko dławi drobnoustroje, ale także nieznacznie tłumi nadmiernie agresywną odporność. Korzyści są dwojakie iz jakiegoś powodu starsze osoby z ciężkim zapaleniem płuc umierają rzadziej.
Wszystko to było znane od dawna, ale w zeszłym roku japońscy naukowcy, których szanuję, zdecydowali się zaadaptować azytromycynę do walki z grypą. Jest to dziwne, ponieważ azytromycyna tylko dławi bakterie i nie ma wpływu na wirusy. Ale Japończycy bardzo odważnie eksperymentują w medycynie i gdzieś odkryli pomysł, że azytromycyna pomoże.
Grypa szerzyła się w Japonii, a tamtejsi lekarze chcieli nowego lekarstwa. Wtedy Japończycy wymyślili dobrze znany favipiravir za 12 tys. Ale z czasem zdali sobie sprawę, że jest toksyczny.
Następnie japońscy naukowcy postanowili zmiażdżyć grypę azytromycyną. Przetestowali ten przypadek w probówce, a także włożyli wirusa do nosa myszy laboratoryjnych.
Wyniki były zachęcające, a Japończycy powiedzieli, że od czasu do czasu trzeba będzie to wszystko sprawdzić na ludziach.
I w tym roku sprawa się przedstawiła. Wybuchła pandemia, a naukowcy z całego świata rzucili się, by zatruć wirusa różnymi lekami. Znowu przypomnieli sobie o azytromycynie i również wprowadzili ją w czyn. Tylko nic się nie stało. Ludzie umierali zi bez azytromycyny. Nie pomogło.
Raczej to wiemy, co nie pomogło. Inni mogą nie wiedzieć. Dlatego resztki azytromycyny zostały usunięte z aptek. Było tego dużo. Azytromycyna jest najpopularniejszym antybiotykiem na świecie. Ale i tak go odważyli. Tylko wobec koronawirusa był bezsilny.
Zła wiadomość jest taka, że azytromycyna nie jest cukierkiem. Działa na serce w taki sposób, że zwiększa ryzyko śmiertelnych zaburzeń rytmu serca. Dlatego byłoby bardzo głupio połknąć go bez konsultacji z lekarzem.
Istnieje cała lista leków, które narażają serce. Azytromycyna nie zajmuje w niej pierwszego i nie ostatniego miejsca. Możesz nieświadomie przypadkowo wymieszać sobie niebezpieczną kombinację kilku z tych leków.
Prosimy nie kupować antybiotyków! Źle się kończy.