Poproszono mnie o to dzisiaj. Najpierw rżał, a potem pomyślał.
W rzeczywistości próbowali już złapać koronawirusa w mózgu. I nawet się udało.
Oznacza to, że możesz wykopać wirusa z mózgu i śledzić, jak coś tam psuje. Ale to jest bardzo, bardzo trudne. Gdyby to miało znaczenie, wirus wykąpałby się w naszym płynie mózgowo-rdzeniowym i zostałby tam znaleziony dokładnie tak samo, jak w smarze. Ale zwykle tego nie robią.
W mózgu jest zbyt mało receptorów dla wirusa. Nie ma tam nic do roboty. Wirus musi się rozmnażać. To jest jego główne zadanie biologiczne. Więc w naszym mózgu jest to dla niego bardzo niewygodne.
Z drugiej strony, pacjenci z zakaźną chorobą szybko słabną w głowach, a niektórzy zaczęli wariować. Ciągle publikuj historie o usterkach u pacjentów lub o tym, jak jedna ciotka przestała rozpoznawać męża i tak dalej.
Nazywa się to ogólnie encefalopatią. Oznacza to, że coś ma taki wpływ na mózg, że zaczyna źle działać. Dzieje się tak u dwóch trzecich pacjentów z ciężką chorobą zakaźną na oddziale intensywnej terapii.
Ktoś zaczyna majaczyć i trzeba go uspokoić. Ktoś wręcz przeciwnie, „ładuje” i na nic nie reaguje.
To przypomina to, co dzieje się w głowie podczas zatrucia krwi. Pamiętasz, kiedy rozmawialiśmy o sepsie i burzach cytokin? Tam cytokiny szaleją w całym ciele, a nawet wlatują do mózgu.
Mózg ma tak zwaną barierę krew-mózg. Nie pozwala na przenikanie różnych paskudnych rzeczy z krwi do mózgu.
A cytokiny mogą zwiększać przepuszczalność ściany naczyniowej. Jest to konieczne, aby nasza odporność miała dostęp do wszystkich problematycznych obszarów.
Dlatego podczas każdej ciężkiej infekcji może wzrosnąć przepuszczalność naczyń krwionośnych w mózgu. Bariera krew-mózg zostaje złamana i do mózgu przedostają się różne rodzaje paskudnych rzeczy. Z tego powodu mózg zaczyna działać nieprawidłowo i majaczyć. Okazuje się, że encefalopatia.
Tak więc powidok mózgu nie jest histerią u podatnego na wpływy pacjenta i nie jest wirusem w głowie, ale raczej encefalopatią wynikającą z ogólnego poważnego stanu.