Mój mąż i ja znamy się od 10 lat i mamy 8-letnią córkę. Generalnie nie skarżymy się na siebie i prowadzimy normalne życie.
Małżonek jest bardzo spokojną osobą, powiedziałbym, że jest plastyczny i miękki we wszystkich dziedzinach życia. Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy się spotykać, pomyślałam, że to urocze. Nigdy się ze mną nie kłócił, zawsze się ze mną zgadzał, przynosił kwiaty, spełniał zachcianki, był uprzejmy i na nic nie nalegał.
Pierwszy telefon był wtedy, gdy po trzech miesiącach randek i pocałunków w policzek na pożegnanie nie mogłam tego znieść i poprosiłam o pocałunek w usta.
Był zakłopotany, ale zachichotał. Wysuszyć „wyciśnięte” usta do tubki.
Po próbach nauczenia go całowania, zawsze był bardzo niezdarny. Wydawało mu się, że tego nie potrzebuje, że wystarczy mu trzymać się za ręce i po prostu tam być.
Sześć miesięcy później po raz pierwszy znowu z mojej inicjatywy. Czułem się nieswojo po takim przebiegu naszego związku. Ale jest bardzo dobrym człowiekiem, kochałam go, zaakceptowałam go takim, jakim jest i starałam się wypełnić jego zakłopotanie swoją inicjatywą.
Spotkaliśmy się rok po tym, jak się poznaliśmy, zagraliśmy skromny ślub i zaczęliśmy planować dziecko. Choć to zabawne, banalna część małżeństwa była prawdziwym problemem. Zawsze sam inicjowałem ten proces i przez pewien czas wydawało mi się, że coś jest ze mną nie tak. To rodziło kompleksy.
Na szczęście szybko zaszłam w ciążę i zaczęły się inne zmartwienia. Remont, aranżacja żłobka, narodziny córki, pierwsze kroki, przedszkole, szkoła. 7 lat minęło jak jeden dzień.
2 lata temu przyszedł do nas nowy pracownik. Od razu zaczął się mną interesować. Przez długi czas udawałem, że nie zauważam jego zalotów, stawiałem opór, przymykałem oko na powstałą sympatię.
Zaczęłam jeszcze ciężej pracować nad swoją relacją z mężem, ale tylko się pogorszyło.
A kolega się nie poddał, zawsze był i przypomniał mi, że jestem młodą, atrakcyjną kobietą.
W efekcie po kolejnej porażce z mężem zrezygnowałam i… straciłam głowę.
Gdy tylko zaczął się ten związek, rozkwitłem, zacząłem o siebie dbać, ubierać się. To było tak, jakby tchnęło we mnie nowe życie. Tyle komplementów w moim kierunku, których nigdy w życiu nie słyszałem!
Kolega - pewny siebie, silny, czasem arogancki i bardzo wytrwały. I tak bardzo brakowało mi przez te wszystkie lata zasady męskiej. Jestem zmęczona tym, że czuję się niechciana z mężem, który nie może nawet przejąć inicjatywy w małżeńskim obowiązku. I z tym mężczyzną czuję się atrakcyjna i kobieca.
Ale cały czas czuję się winny. Jestem zdezorientowany i nie wiem co robić.
Mąż jest cudowny pod każdym względem, ale jako mężczyzna absolutnie nic. A ja jestem kobietą i mam własne potrzeby. Przez te wszystkie lata nie potrafiłem obudzić instynktów w mojej żonie, bez względu na to, jak bardzo się starałem. I nie sądzę, żeby to zadziałało.
Nowy mężczyzna jest gotowy, abym zostawiła mu męża, ale nie mogę opuścić mojej drogiej osoby, nawet jeśli mieszkamy razem jako konkubenci lub jako brat i siostra.
Czuję się obrzydliwie, ale nie widzę wyjścia z tej sytuacji.
Myślę, że czas postawi wszystko na swoim miejscu. W międzyczasie... nadejdzie co się stanie. Żyjesz tylko raz!