Stare dziewczyny z warkoczykami: dlaczego boję się fryzjerów ze stylem „nie jak wszyscy”

click fraud protection

Niektóre kobiety są tak młode, że wstyd się na nie patrzeć – chcesz zamknąć oczy. Nazywane są „starymi dziewczynami”. Nie zawsze są stare, ale zawsze długo nie są dziewczynami, bo wiek panieński jest krótki i ogranicza się do wczesnej młodości. Niedawno w Fashion Sentence 44-letnia kobieta z długimi kolorowymi warkoczami afro i młodzieżowym stylem z początku lat 2000. uległa przemianie. Bohaterka jest z zawodu fryzjerką, ale przeniosła się i tymczasowo pracuje jako sprzątaczka. Dlaczego mnie to nie dziwi?

Ramka z programu „Modne Zdanie”
Ramka z programu „Modne Zdanie”
Ramka z programu „Modne Zdanie”

Tak naprawdę nie chodzi nawet o „Zdanie o modzie”, ale o ludzi, którzy starają się wyglądać „nie jak wszyscy”, a ponadto bardzo asertywnie i wyzywająco. Problem z fryzjerem z warkoczykami przypomniał mi moje własne gorzkie doświadczenia i przypomniało mi, że wielu redaktorów magazyny modowe lub projektanci ubierają się od stóp do głów w matowe i czarne ubrania, nie farbują włosów i noszą czystą twarz bez kosmetyki.

Olga z warkoczykami

instagram viewer

To było około 10 lat temu. Moja fryzjerka niespodziewanie wyszła na urlop macierzyński, zostawiając mój blond pasemka na nieznanych kobietach w czarnych fartuchach. A fryzjer i stały klient wrastają w siebie! Jak Monica Bellucci i John Nolle. Jak Catherine Deneuve i Christophe Robin. Jak Lolek i Bolek. Jak Chuk i Gek. Nowy mistrz i klient - nowe doświadczenie dla obu. Czasami jest to godne ubolewania.

Poszedłem do salonu i natychmiast zostałem przekierowany do Olechki. Z daleka i z tyłu Olechka była szczupłą dziewczyną z ogromnym tatuażem w kształcie róży, który czołgał się z jej ramienia na plecach i długie warkocze afro, którymi co jakiś czas machała, a one skutecznie podskakiwały i grzmiał. Kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem, że Olechka to kobieta plus minus 50.

wymagania urody

Chwila ageizmu. Nie lubię chodzić do niezbyt młodych specjalistów od urody, którzy otrzymali podstawowe wykształcenie jeszcze w ZSRR lub niespokojnej erze lat 90-tych. Wiele z nich zachowuje osławioną starą szkołę, negując najnowsze techniki i nowe kosmetyki. Ich piękno zawsze wymaga poświęcenia.

Tak więc kosmetyczka 60+ rozcięła mi kiedyś twarz bez znieczulenia, przez co wyglądam jak ofiara eksplozji w szklanym oknie supermarketu. Do moich cichych łez, które spływały po jej zakrwawionej twarzy, powtórzyła: „A jak urodzisz?!”

Od razu pokazałem Oldze zdjęcie tego, jak mam być cięte i farbowane, opisując szczegółowo wszystkie subtelności tego, co powinno być na mojej głowie. Wydawała się trochę urażona moimi wyjaśnieniami profesjonalistce, która na każdej zmianie tnie i koloruje tuzin głów w różnych kolorach. Usiadłem na krześle, zdjąłem okulary, zamknąłem oczy i, jak młoda dziewczyna w noc poślubną, przygotowałem się na nieuniknione.

Długo siedziałem na krześle z pękiem folii na głowie, który miał odbierać telewizję kablową i wydawało mi się, że proces się opóźnia. Olga kwieciście zostawiła delikatne pytanie o czas, obiecując, że nie trzeba się martwić, bo „będzie ogień”. Naprawdę poczułem ogień w mojej głowie. To było z L'Oreal. W końcu na to zasługujesz!

Blondynka (ukryta) za rogiem

Po siedzeniu na krześle przez około sześć godzin i w końcu założeniu okularów, mogłem ocenić wynik. Widziałem w lustrze dziewczynę z prostą fryzurą, która nigdy nie pasowała do mojej okrągłej twarzy. Z włosami trzeszczącymi jak szklana wełna. Bez cienia korzeni, które jakoś pogodziły głowę z ciemnymi brwiami. I lepka objętość przy podniesionych korzeniach perhydrolu, przez co nie można było włożyć ręki we włosy…

Olga była z siebie strasznie dumna i nie mogła powstrzymać wewnętrznej radości. I z trudem powstrzymywałam chęć rozpłakania się i, jak w filmie, w histerii zmiotła wszystkie akcesoria fryzjerskie z jej miejsca pracy.

Szybko zapłaciłem, wyleciałem z salonu i pobiegłem ulicą w poszukiwaniu schronienia. Poszedłem do toalety najbliższego centrum handlowego, gdzie przez piętnaście minut szlochałem do zlewu pod sympatycznymi, zdziwionymi spojrzeniami kobiet, które podchodziły umyć ręce. Chciałem włożyć głowę do toalety i nacisnąć przycisk spłukiwania.

Za 10 tysięcy rubli zamienili mnie z młodej i wciąż uroczej Rosjanki z przerośniętymi pasemkami w rumianą radziecka sprzedawczyni, która co dwa tygodnie zabarwia korzenie, rozprowadzając bulgoczący hydroperyt w filiżance.

Dobry mistrz, zły profesjonalista

Dlaczego Olechka z warkoczykami mnie tak zaczepiła? Może się mylę i ludziom należy pozostawić swobodę wypowiedzi, ale doświadczony diabeł na ramieniu szepcze, że nie wszystko jest takie proste. We wściekłej autoprezentacji (tatuaże na całej Olii, afro-warkocze, farbowane włosy, obraz młodszy o 30 lat) pojawia się coś bolesnego. Spójrz na mnie! Nie jestem szarą masą! Pokażę ci teraz! Nadal jestem jarzmem! Wyglądam jak chcę, żyję jak chcę, pracuję jak chcę...

Takie Olechki w pracy są podobne do Shurochki z Office Romance. Są dobre, ale niestety aktywne. Są bystre, głośne, przedsiębiorcze, przez jednych uwielbiane, przez innych nie mogą być tolerowane. Gardzą normami społecznymi i nudą, więc są ciasno w dziale księgowości, ale ostatecznie ich demonstracyjne „nie jak wszystko” nie pozwala im budować kariery. A potem posłusznie idą do pracy jako kasjerka lub sprzątaczka, tak jak bohaterka „Zdania modowego” – nadmiernie aktywna rzemieślniczka z warkoczami, w legginsach i mini. Jak uczennica w wieku prawie 45 lat.

I musiałem zapuścić włosy, chociaż naprawdę chciałem wziąć maszynę do pisania i zachowywać się jak żołnierz Jane. I od tego czasu chodzę do salonu tylko w soczewkach kontaktowych, aby zobaczyć wszystko, co dzieje się na mojej głowie. To, co dzieje się w głowie Olechka, jest dla mnie wciąż niedostępne.

Autor: kobieta 35+, bez warkoczy.

Dziękuję za twoje

Instagram story viewer