Dostawa dzieci pocztą była bardzo korzystna. Usługa kosztowała kilka centów, a do wyjazdu przyjmowano nawet niemowlęta. Najmniejsza „paczka” miała dopiero 8 miesięcy
Wysłać jedno dziecko do dziadków? Dziś rodzice nie mogą nawet o tym myśleć. Nawet jeśli jest to naprawdę konieczne, istnieją zasady korzystania z komunikacji miejskiej, które w większości przypadków zabraniają dzieciom poniżej 7 roku życia podróżowania pociągiem i samymi busami. Nie mówimy nawet o niemowlętach i małych dzieciach: nikt nie weźmie odpowiedzialności za poród cudzego dziecka. Jednak wiele lat temu było to znacznie łatwiejsze. W Stanach Zjednoczonych można było wysłać dziecko pocztą i kosztowało to znacznie mniej niż bilet na pociąg.
Akceptowane dzieci o wadze do 23 kg
Pierwszym dzieckiem zachowanym w historii jako „cenny ładunek” był ośmiomiesięczny James z Ohio. W 1913 roku rodzice postanowili wysłać go do babci, która mieszkała półtora kilometra od domu. Wniosek o wysyłkę został prawidłowo wypełniony: dziecko było ubezpieczone
za 50 dolarów kupił znaczek (kosztował tylko 15 centów) i przekazał dziecko listonoszowi. Przez całą drogę pracownik poczty niósł dziecko na rękach i bezpiecznie dostarczał pod wskazany adres.Początkowo poczta przyjmowała dzieci do 4 kg / fot. mel.fm
W tym czasie zasady działania poczty amerykańskiej były bardzo niejasne. Prawie każdy został przyjęty do wyjazdu. Jedynym ograniczeniem była waga paczek: maksymalna możliwa do wysłania pocztą była 4 kg. W słynnym 1913 roku liczba ta została zwiększona do 23 kg. Jednocześnie nie było żadnych zakazów przewozu „żywego ładunku”.
Już w pierwszym półroczu po zwiększeniu limitów nośności Amerykanie aktywnie zaczęli wysyłać pocztą dzieci w każdym wieku. Listonosze nosili maluchy na rękach, ale starsze musiały iść obok. Usługa nazywała się „baby mail” i była dość niedroga: w zależności od odległości wysłanie dziecka do rodziców kosztowało 15-50 centów. Dla porównania bilet na pociąg kosztował w tym czasie około 2 dolary. Oszczędności były oczywiste.
Takie pieczątki były przyklejane dzieciom bezpośrednio na ubraniach / fot. stena.ee
Dzieci oczywiście nie były pakowane w pudła. Ale na ubraniach zawsze była przyklejona pieczątka. Zazwyczaj dzieci wysyłano na odległość nie większą niż kilka kilometrów - w granicach jednego miasta lub sąsiedniej osady. Mimo to w historii amerykańskiej poczty przetrwała prawdziwa legenda. To „transfer” sześcioletniej Charlotte May Pierstroff, który rodzice wysłali do babci 120 km od domu. Maluchy nałożyły na płaszcze kilka pieczątek i wraz z resztą paczek wrzuciły ją do ładowni pociągu pocztowego.
Maj Pirstroff jechał w przedziale ładunkowym pociągu / fot. mel.fm
Koniec ery „baby mail”
Kiedy naczelny pocztowiec Ameryki dowiedział się o historii z May Pirstroff, natychmiast wydał dekret zakazujący wysyłania dzieci pocztą. Usługa była jednak tak popularna, budżetowa i wygodna, że Amerykanie nie mogli jej odmówić. W tym samym roku sześcioletnia Edna Neff pobiła rekord May Pistroff w zakresie „zasięgu”. Wraz z listonoszem przebyła 720 mil (ponad 1000 km), aby dostać się z Florydy do domu jej dziadka w Wirginii. Ta podróż jest uważana za najdłuższą w historii „baby mail”
Usługa „baby mail” przyniosła znaczne oszczędności na podróży / zdjęcie mel.fm
Rok 1915 w USA stał się rokiem rekordowym dla transferu dzieci. Pomimo zakazu nałożonego przez poczmistrza, Amerykanie wysłali swoje dzieci na niewielkie odległości i do sąsiednich stanów. Nikt nie zwracał większej uwagi na wiek dziecka: na przykład pod koniec lata 1915 roku trzyletnia mała Maud Smith przejechała ponad 60 km od babci do domu. To była ostatnia kropla dla kierownictwa amerykańskiej poczty. Sprawa została objęta specjalnym śledztwem, listonosz został postawiony przed wymiarem sprawiedliwości. Więcej żywych „paczek” w Stanach Zjednoczonych nie zostało przyjętych do wysyłki.
To zdjęcie zostało dołączone do zakazu przekazywania dzieci / fot. stena.ee
W 1920 r. Departament Usług Pocztowych Stanów Zjednoczonych wydał surowy przepis zakazujący wysyłania dzieci (iw ogóle ludzi) pocztą. Jednak amerykańscy listonosze długo nad tym ubolewali: wierzyli, że w ten sposób ludzie okazali zaufanie do państwa. Jednak najprawdopodobniej usługa „baby mail” powiedziała tylko, że dla zwykłego obywatela USA podróż pociągiem z dzieckiem w tym czasie była zbyt droga.
Będziesz także zainteresowany przeczytaniem:
Matka sprzedała dzieci według ogłoszenia: jaki był ich los?
Rodzina w Kalifornii mieszkała w towarzystwie dzikich lwów i tygrysów: zdjęcia są szokujące