Witam wszystkich czytelników mojego kanału! Nazywam się Liza i dzisiaj będziemy wspominać słynne plucie atramentem w całym ZSRR.
Wiele osób nadal o tym wie, a niektóre dorosłe kobiety nadal go używają. Szczerze mówiąc zapomniałem już, że taki tusz istnieje, ale podczas demontażu kosmetyczki mojej teściowej natknąłem się na niego i postanowiłem dowiedzieć się więcej o historii sukcesu „plucia”.
Często dawałam teściowej kosmetyki i tusz do rzęs nie był wyjątkiem, ale wciąż wracała do tuszu do rzęs Leningrad, wkładając nowe do odległej szuflady.
Więc! Fabryka, która pokazała światu tak popularny tusz do rzęs w całym Związku Radzieckim, nosi nazwę „Grim”. Powstał w 1935 roku, a sam tusz pojawił się nieco później, bo w 1947 roku.
Tusz do brwi i rzęs Fabryki „Ponurej” (popularnie po prostu „pluć”) był pierwotnie używany w teatrach i telewizji do makijażu aktorek. Dla zwykłych ludzi było to prawie niemożliwe. Ale czas mijał, a popularność tuszu do rzęs pozwoliła mu dotrzeć do mas.
Nadal są produkowane, nawet skład i opakowanie praktycznie się nie zmieniły.
Dla przeciwników parabenów i innej „chemii” kompozycja jest idealna, z wyjątkiem mydła, które dostając się do oczu zaczyna szczypać jak z horroru. Szczotka również pozostaje taka sama.
Powody popularności
A tutaj wszystko jest proste. Wobec braku alternatywy wykorzystali to, co mieli. Mimo że aplikacja była trudna (w porównaniu z nowoczesnymi tuszami do rzęs): Wypluć na tusz do rzęs lub pędzelek i szybko nałóż, aż wyschnie. Rzęsy skleiły się, ale to nie powstrzymało sowieckich dziewcząt: używano igieł lub szpilek. To ty i ja, nowoczesne dziewczyny, jesteśmy leniwi i wciąż wybieramy kształt pędzla, którego potrzebujemy (do wydłużenia, nadania objętości itp.).
Niewygodna szczoteczka, separacja za pomocą igły to wciąż połowa problemu. Oto mydło w kompozycji - prawdziwa tortura. Ziewanie, kichanie, płacz, a czasem śmiech z takim tuszem przed oczami było przeciwwskazane, oczy zaczęły mi szczypać.
Jednocześnie, oprócz mojej teściowej, moja była koleżanka, starsza pani, jeszcze w XXI wieku używała tylko „patyczka”, bo według niej jest uczulona na wszystko inne. Wciąż pamiętam jej grubo pomalowane rzęsy aż do brwi. I nie powiem, że był brzydki. Całkiem przyzwoicie i bez grudek.
Prawdą jest, że aby osiągnąć wspaniały efekt z tym tuszem, potrzeba sporej wprawy, od pierwszego razu nie każdemu udało się uzyskać „laleczkowe” rzęsy.
Atrament leningradzki jest nadal w sprzedaży, na oficjalnej stronie Ponurej Fabryki cena to tylko 50 rubli.
Takich kosmetyków używa się do rozwijania techniki farbowania! To właśnie rozumiem!
Czy użyłeś atramentu Leningradu? Napisz swoją opinię w komentarzach.
Jeśli interesuje Cię temat makijażu, a zwłaszcza technik retro i kosmetyków retro, podnieś kciuki i zasubskrybuj kanał, aby go nie przegapić. Uwierz mi, jest tam wiele ciekawych rzeczy ;-)