Sąsiad zdecydował, że teraz zawsze jej pomogę? Czy warto?

click fraud protection

Kiedy urodziłam drugie dziecko, od razu miałam nową „dziewczynę”. Jest naszą sąsiadką, mieszka dwa piętra niżej. Tak się złożyło, że nasze dzieci urodziły się w odstępie miesiąca. Często chodziliśmy na konsultacje w czasie ciąży, chodziliśmy do sklepu, siadaliśmy na ławce. Mam przyjaciół i dziewczyny, z którymi komunikuję się prawie od przedszkola, ale jestem osobą towarzyską i uprzejmą. Sąsiad jakoś miło ze mną rozmawiał, czasem mnie widywał, naradzał się o moim zdrowiu. Ale nie mogę powiedzieć, że zacząłem uważać ją za przyjaciółkę. Generalnie łączyło nas tylko macierzyństwo.

Sąsiad zdecydował, że teraz zawsze jej pomogę? Czy warto?

A potem sąsiadka urodziła, miesiąc później wróciłem do domu ze szpitala. A nowa „dziewczyna” stała się bardzo popularna. Zobaczyła przez okno, że wyszedłem z dzieckiem na spacer i od razu też idzie. Jej dziecko urodziło się bohaterem, moje jest mniejsze. Dlatego okazało się, że dała mi trochę dziecięcych ubrań, zrekompensowałam to jedzeniem dla niemowląt - miksturami, puree ziemniaczanym. I zawsze zwracałem później ubrania dla dzieci.

instagram viewer

A potem nasze spacery zamieniły się w coś zupełnie niezrozumiałego. Sąsiad zaczął otwarcie błagać mnie o jedzenie. Wiesz, to wtedy przychodzą do ciebie sąsiedzi i proszą o sól, herbatę, cukier, chociaż w samym domu na parterze jest sklep i możesz tam szybko zejść nawet z dzieckiem w ramionach. Potem zaczęła nawet prosić o słodycze, majonez, których nawet nie jemy. Odniosłem wrażenie, że po prostu narzucała mi się i szukała pretekstu, żeby przyjść w odwiedziny. Starszemu dziecku zostało wiele dobrych, drogich zabawek, ale nadal je kupiliśmy. A moja sąsiadka zawsze prosiła ich, żeby grali dla jej syna. Daj mi tolokar, potem dywanik, a potem bizikub. Wydaje mi się, że sama niczego nie kupiła, a po prostu pożyczyła od nas do tymczasowego użytku.

W ogóle nigdy jej nie zaprosiłem do nas, przyjechała sama. I nigdy nas też nie zaprosiła, powiedziała, że ​​ma starą matkę, ciągle jest chora i jakoś nie podoba się gościom. Oprócz zabawek i jedzenia sąsiad zaczął mnie prosić o lekarstwa. Rozumiem, że dzieci nigdy nie są obce, a kiedy dziecko ma gorączkę i apteki są zamknięte, zawsze możesz pomóc i pożyczyć środek przeciwgorączkowy po sąsiedzku. Ale kiedy przychodzą do ciebie i proszą o maści, krople do nosa i inne leki, które, nawiasem mówiąc, nie kosztują 50 rubli, to już arogancja. Weź butelkę kropli i to wszystko. Czy to w porządku? Generalnie każda mama z dzieckiem powinna mieć przy sobie apteczkę!

Sąsiadka mogła zadzwonić do mnie w dowolnym momencie lub od razu przyjść i zapytać, czy mam czym nakarmić jej dziecko! Zaczęła nas pytać o nasz wózek, kiedy nie idziemy na spacer, bo o wiele wygodniej się na nim jeździ! Ciągle czegoś ode mnie potrzebowała. Stale.

Pewnego dnia moja cierpliwość po prostu pękła. Cała nasza rodzina zachorowała, a ona woła:

- Przyjdę teraz do ciebie na herbatę, zmierzę ci temperaturę, żeby mnie nie zaraziła

Szczerze mówiąc, byłam w szoku. Powiedziałem jej, że wszyscy jesteśmy bardzo zaraźliwi, mamy gorączkę, kaszel i że jeśli ona też chce to odebrać, niech przyjdzie. I była obrażona! Nigdy nie prosiła o pozwolenie, tylko przedstawiła fakt! I to było dla mnie ciężarem. Chciałam poczuć się wolna i nie służyć bezustannie jakiejś nazwanej dziewczynie i jej dziecku, zamiast cieszyć się własnym macierzyństwem.

A na jakie pytanie mam do ciebie. Ta sąsiadka jednak się wyprowadziła, nie było jej tu od kilku lat. Teraz jej matka nie żyje, a jej mieszkanie pozostaje. I tak, tak, wczoraj dostałem od niej telefon! Z radością oznajmiła, że ​​wkrótce się przeprowadzi i przyjedzie nas odwiedzić!

Ratujcie, drodzy! Proszę doradzić, co robić!

Oryginalny artykuł znajduje się tutaj: https://kabluk.me/psihologija/sosedka-reshila-chto-ya-teper-vsegda-budu-ej-pomogat-stoit-li.html

W pisanie artykułów wkładam całe serce i duszę, wspierajcie kanał, polubcie i subskrybujcie

Instagram story viewer