Ten rower jest teraz bardzo popularny. W Indiach ci sami pacjenci umierają z powodu COVID 10 razy rzadziej niż w krajach rozwiniętych. W niektórych miejscach w Afryce ludzie umierają nawet 100 razy rzadziej. Zarażają się, chorują, ale przeżywają. Nawet starzy ludzie.
Trzy pokolenia pod jednym dachem
Istnieje pomysł o „zapakowanych” staruszkach w krajach rozwiniętych i „zamkniętych” w ludziach starszych w biedniejszych krajach.
Pakowani nie w tym sensie, że mają samochód i własne mieszkanie. Chodzi o domy opieki. Tam dziadkowie żyją bardzo gęsto, a zakaźne ogniska koszą całe piętra lub budynki.
Istnieje opinia, że ktoś ze świata zewnętrznego nieustannie rzuca im wirusa w domach opieki, a już wśród starszych gości rośnie w zawrotnym tempie.
W Indiach wszystko jest inne. Tam w tej samej chacie mieszkają dziadkowie i gromadka wnuków różnej wielkości. Taka rodzina jest zwykle stosunkowo izolowana. Dzieci nie czołgają się daleko, starzy ludzie chodzą za nimi, a wszystko to dzieje się na ograniczonym obszarze. Goście z sąsiedniego miasta nie przychodzą do nich i nie przynoszą infekcji.
Może nawet dziadkowie swoich wnuków zostają zarażeni infekcją dziecka i dzięki temu zachowują odporność.
Gdzieś już sprawdzono, że jeśli ludzie byli zarażeni tymi starymi, nieszkodliwymi wirusami przeziębienia, to mniej cierpieli na chorobę zakaźną, rzadziej trafiali na intensywną terapię i częściej przeżywali.
Mówią też, że w gorących krajach wiatr nieustannie chodzi po lokalach mieszkalnych, więc wirus jest tam mocno rozcieńczony, a ludzie są nim powoli szczepieni.
Czy wszystko jest łatwiejsze niż się wydaje
Ktoś kłamie. W Indiach naukowcy po prostu zorganizowali rundę na dziedzińcu, podczas której sprawdzali, kto zaginął w tej czy innej chacie w tym roku. Porównaliśmy ten przypadek z poprzednimi latami i okazało się, że liczba osób straciła dwa razy więcej niż w tym samym okresie sprawozdawczym w poprzednich latach. To prawdopodobnie był covid.
W Afryce sprawili, że było to jeszcze łatwiejsze. Natychmiast sprawdzili kostnicę. Pobrali do analizy próbki 350 ciał, znaleźli tam 70 pacjentów z chorobą zakaźną, a potem okazało się, że za ich życia zdiagnozowano tylko pięciu. Końców też nie znajdziesz.
Ale gdzieś w tym samym miejscu, czy to w Ruandzie, czy gdzie indziej, rząd rozegrał tę sprawę w zupełnie odwrotnym kierunku. W brutalny sposób rozproszyli ludność do swoich domów, wprowadzili najostrzejszą godzinę policyjną, a ludzie prawie całkowicie przestali chorować. W kraju rozwiniętym nie pozwolono by im na to.
Krótko mówiąc, kraje rozwijające się to nie tylko wylęgarnia egzotycznych zmutowanych wirusów, ale także bajeczne miejsce, w którym zachodzą wszelkiego rodzaju niesamowite zjawiska epidemiologiczne.