Sam nie zauważasz, jak używasz go w życiu.
- Skąd masz tyle kroków na krokomierzu? - od czasu do czasu zazdrośnie pytam męża, dość szczupłego, jak wielu zauważyło fabuła na Instagramie.
W naszej rodzinie przecież jestem sportowcem, wszędzie staram się chodzić, specjalnie rano trenuję. Ale jeśli chodzi o pomiary, to do wieczora mam 10-12 tys kroków, a on 25-30 tys.
I wiem na pewno, że pracuje, a nie biega.
Możemy oczywiście założyć, że nasz pies nosi krokomierz lub że kręci się na śmigle helikoptera (mąż pracuje z helikopterami), ale nie oczekuję takiego oszustwa od ukochanej.
Odpowiedź na to pytanie brzmi: jak mój mąż mija dwa razy więcej niż ja - właściwie to znalazłam bardzo szybko. Chodzi o dobry nawyk.
On dużo rozmawia przez telefon, koordynowanie dużej liczby osób. I w tym czasie on… zawsze chodzi.
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli na to spojrzysz, to chodzenie jest najbardziej naturalnym sportem.
- Wszyscy chodzimy praktycznie od urodzenia i tego typu aktywności nie może nam zaszkodzić!. Oczywiście, jeśli mamy wygodne buty i przy okazji pijemy wodę. A dla osób z żylakami konieczne jest noszenie pończoch uciskowych. Łatwiej w nich chodzić, a nogi nie puchną.
- Uważa się, że chodząc można wykorzystać do 90 procent wszystkich mięśni w ciele. Na przykład zdecydowanie wykonuję ćwiczenia na ramionach (świadomie wyginam i wyginam z wysiłkiem), obciążam różne grupy mięśni nóg, celowo zwiększam lub zmniejszam długość kroku. Ogólnie jestem kreatywny
- Obciążenie podczas normalnego chodzenia zawsze możliwe. Jeśli nie jesteśmy zawodowymi sportowcami, pchanymi przez sporty wyczynowe, to nie możemy tak przeciążać serca, by wyskakiwało z klatki piersiowej, a wtedy będą pewne konsekwencje.
- Z przyzwyczajenia może być przeciążenie mięśni, ale ból jest całkiem znośny, a nawet przyjemny.
- Chodzenie - najlepsza rehabilitacja po chorobie. Nic dziwnego, że istnieje taki czasownik „tempo”.
- Oczywiście, przede wszystkim czerpiesz korzyści z stosunkowo szybkie chodzenie. Sportowcy chodzą do 15 km na godzinę, ale nam wystarczy 4-5 km na godzinę. Jest tu taki przyjemny paradoks – łatwiej chodzić szybko niż wolniej. Osoby całkowicie niesportowe mogą zacząć od zwykłego tempa marszu (2-3 km na godzinę).
Generalnie ja (i ty) mam przed oczami najbardziej przekonujący przykład - mój pacjent spadła o 100 kg, jako obowiązkowa aktywność fizyczna polegająca na regularnym chodzeniu. Na początku odchudzania dostał pracę polegającą na odwiedzaniu obiektów. W dzień, chcąc nie chcąc, wędrował pod 10 tysięcy kroków. To taka kompromisowa liczba, niewiele osób pamięta, skąd się wzięła, ale można ją traktować jako punkt wyjścia.
Dużo chodzisz?
Twój lekarz Pawłowa
Pacjent stracił 100 kilogramów bez operacji. Tak to zrobił
Dlaczego tyjemy: sześć głównych przyczyn otyłości